Ida Karpińska - założycielka Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości. W 2003 roku zdiagnozowano u niej raka szyjki macicy. Wygrała walkę z chorobą i od tamtej pory towarzyszy kobietom w trudnych chwilach, wspiera i dodaje otuchy.

 

Małgorzata Trejtowicz: Co czuje kobieta, u której zdiagnozowano nowotwór?

Ida Karpińska: Pustkę… W moim przypadku było to niedowierzanie i wyparcie. Poczucie, że nastąpiła pomyłka. Po pierwszej biopsji wmawiałam sobie, że jestem zdrowa, że badanie musiało zostać źle przeprowadzono. Dwa kolejne wycinki zostały wysłane do Centrum Onkologii - Instytutu w Warszawie oraz do Szwecji. Po około dwóch tygodniach wyniki do mnie dotarły i wtedy już nie mogłam bronić się przed faktem, że rak mnie nie dotyczy. Przez ponad tydzień nie byłam w stanie podnieść się z łóżka, bo 13 lat temu nowotwór szyjki macicy kojarzył mi się ze śmiercią i był dla mnie jak wyrok.

 

Wspieranie osób chorych na nowotwór to trudne zadanie. Pani postanowiła założyć organizację, która będzie udzielać wszechstronnej pomocy i budzić świadomość Polaków.

Ida Karpińska:  Gdy zdiagnozowano u mnie nowotwór, wiedziałam, że przede wszystkim pragnę poruszyć ten temat w mediach. Znałam wielu dobrze piszących dziennikarzy z magazynów kobiecych. Zorganizowałam z nimi spotkanie i spytałam, dlaczego tak mało się mówi o RSM i kobiecych chorobach. Od jednej z redaktorek usłyszałam, że to bardzo delikatne kwestie i że trudno się pisze o raku, a o macicy to już w ogóle.

Wiedząc, że o raku nie da się opowiadać bezosobowo i bez emocji, postanowiłam “sprzedać” swoją historię mediom. Postawiłam tylko jeden warunek - aby na końcu tekstu umieścić numer mojej prywatnej komórki. Do końca nie wiedziałam, czy odniesie to jakiś skutek. Ale od ukazania się pierwszego artykułu w prasie, kobiety dzwoniły do mnie 24 godziny na dobę. Rozmowy były długie i po drugiej stronie słuchawki najczęściej słyszałam płacz kobiety, która dowiedziała się, że ma raka. A ja na podstawie własnych doświadczeń, opowiadałam, czego może się spodziewać, jak wyglądają kolejne etapy choroby nowotworowej. Usłyszenie od drugiej kobiety: jestem tu dzisiaj i przeszłam raka, ty też dasz radę, niesie ze sobą wielką siłę.

A jak to wyglądało od strony życia prywatnego - rodzina i przyjaciele pomogli?

Ida Karpińska: Powiem wprost: w czasie, kiedy chorowałam, środowisko przyjaciół i znajomych zweryfikowało się. Zostali ci, którzy potrafili ze mną być. Czasami nie chodzi o to, żeby coś konkretnego powiedzieć, ale po prostu, żeby być. Zadzwonić i spytać - jak się dzisiaj czujesz, jak ci dziś poszła chemia? Wykazać troskę - choćby to były trywialne pytania.

Oczywiście każda osoba radzi sobie z rakiem w inny sposób - jedna potrzebuje, żeby ją przytulić, a druga nie chce użalania się nad sobą. W tej kwestii trzeba mieć ogromne wyczucie. Świat osoby chorej na raka ulega zmianie i zostają tylko ci, którym naprawdę zależy, żeby nadal w tym świecie się znajdować. Z dzisiejszej perspektywy nie żałuję, że jacyś znajomi odeszli. Uważam wręcz, że to pozytywny skutek uboczny mojej choroby.

Wspiera Pani chore kobiety, ale od nich też musiała się Pani czegoś nauczyć.  Doświadczenia z pracy na rzecz Kwiata Kobiecość Panią zmieniły?

Ida Karpińska: W moim życiu wiele przewartościowała sama choroba. Przedtem zwracałam uwagę na inne rzeczy, a drobne, nic nie znaczące sytuacje potrafiły mną wstrząsnąć. Dzisiaj już tak nie jest.
Rzeczywiście czerpię dużo wiedzy od kobiet walczących o życie, ale też bardzo dużo od nich dostaję. Obcowanie z odchodzącymi kobietami, z którymi jestem aż do końca, uczy mnie życiowej pokory, szacunku do tego, co mam.

Czy Polki mają dużo do nadrobienia w kwestii profilaktyki nowotworowej?

Ida Karpińska: Tak. Pomimo tego, że od jakiegoś czasu świadomość Polek o potrzebie profilaktyki i poddawania się regularnym badaniom rozszerzyła się. Jeżeli chodzi o raka szyjki macicy, to statystyki umieralności zmalały i coraz więcej Polek pamięta, żeby choć raz w roku odwiedzić ginekologa. Cytologia, USG dopochwowe i USG piersi to najważniejsze badania, o których wciąż przypominamy w Kwiecie Kobiecości. Musimy też być czujne i obserwować swoje ciało. W przypadku RSM objawy są niespecyficzne: występują chroniczne wzdęcia, bóle podbrzusza, rośnie obwód talii, choć nasza dieta nie uległa zmianie. Są to sygnały, które powinien zweryfikować lekarz.

Kobiety mają w zwyczaju stawiać się na samym końcu listy potrzeb. Bo jest rodzina, dzieci, dom, pranie, sprzątanie i kariera zawodowa. A do specjalisty zawsze zdążę pójść, bo nic mnie właściwie nie boli. Tymczasem rak jajnika nie boli. A kiedy już boli, jest prawdopodobnie za późno na leczenie.

Profilaktyka nowotworowa wymaga nakładów finansowych i dużej ilości wolnego czasu?

Ida Karpińska: Absolutnie nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Cytologia jest badaniem, które należy się każdej ubezpieczonej kobiecie raz w roku. USG piersi i dopochwowe nie jest refundowane, ale też nie jest wielkim kosztem. Z perspektywy roku wydanie stu złotych na badanie profilaktyczne nie spowoduje dziury w budżecie. O ile więcej wydajemy na kosmetyczkę i fryzjera. A stawką jest zdrowe życie - dla rodziny, przyjaciół, tego wszystkiego, co w tym życiu kochamy.

Moim zdaniem, “zafundowanie” sobie samej badań profilaktycznych w ramach prezentu urodzinowego to wspaniały pomysł. Lepszy niż nowa sukienka czy inne przyjemności.

Jak zwykła “Pani Kowalska” może włączyć się do walki z chorobami nowotworowymi?

Ida Karpińska: Mam do kobiet osobistą prośbę, żeby zaczęły rozmawiać w swoim gronie o nowotworach. W przypadku raka jajnika czy piersi, pytanie - na co chorowała twoja babcia lub mama, może uratować życie! Jeśli w rodzinie były przypadki zachorowania na raka, w naszej głowie powinno zapalić się ostrzegawcze światełko. Nowotwór wykryty we wczesnym stadium jest prawie zawsze wyleczalny. Przynależność do grupy zagrożonej nowotworem, powinno zmotywować nas do jeszcze większej czujności.

Czym jest dla Pani KOBIECOŚĆ?

Ida Karpińska: Kobiecość to dla mnie bycie sobą. Oraz bycie człowiekiem szczęśliwym, zrealizowanym pod każdym względem.

Jak Pani dba o zdrowie?

Ida Karpińska: Trzy razy w tygodniu ćwiczę - czasem jest to basen, innym razem rower czy siłownia. Prócz aktywność fizycznej, którą bardzo lubię, są to oczywiście badania przesiewowe i raz w roku
wizyta u dentysty. Dbam o to, co jem. I często się śmieję, bo śmiech to zdrowie :)

 

Fot. Dorota Czoch

Fot. Dorota Czoch