Kilka dni temu wróciłam z pełnej słońca, ciepła i ferii oszałamiających kolorów i zapachów, Andaluzji. Po tygodniowym pobycie w magicznie pięknych miejscach, gdzie czas się zatrzymał w niemym zachwycie nad przyrodą i cudami natury, czas było wracać…

 

Zanim wylądowaliśmy, zapowiedź kapitana brzmiała jak wyrok: w całej Polsce wieje i leje! Opuszczając samolot, skurczyłam się w sobie, zwinęłam w kłębek niczym zmoknięta i przemarznięta „kura na grzędzie”. Kiedy rozejrzałam się wokół po ludziach, nie miałam wątpliwości, że i oni czują się podobnie: chcą wrócić do słonecznego raju, najlepiej tym samym samolotem! Byłaby to ewidentna ucieczka. Kolejna ucieczka na kilka dni, po upływie których coraz trudniej byłoby powrócić do rzeczywistości. Bo jak tu uciec od tego, co nieuchronne? Nie tylko od jesieni, ale też i życia. To właśnie tu żyjemy, mamy rodzinę, pracę, przyjaciół i wszystko inne, co niezbędne każdego dnia.

Nie pozostaje więc nic innego, a przynajmniej znaczącej większości z nas, jak tylko przystosować się do panującej aury. A jeszcze lepiej znaleźć na nią jakieś antidotum, zamiast pogrążać się w mroku jesieni.  Nieraz zastanawiałam się nie tylko nad wpływem pogody, ilością światła i słońca na nasze samopoczucie psychiczne. To oczywiste, że nam ich brakuje w naszej strefie klimatycznej. Zwłaszcza jesienią i zimą. Bardziej niepokoi mnie, że większość z nas, nie wie jak sobie z tym samopoczuciem – bez sięgania po farmakologię, poradzić. W takie zimne, smutne i szare dni – zwłaszcza, kiedy żegnamy lato a jeszcze nie jesteśmy gotowi na jesień, wielu z nas zachowuje się tak jak przyroda: chcielibyśmy zniknąć, przeczekać trudny czas w jakiejś ciepłej i cichej „mysiej norce” i najlepiej, żeby nikt od nas niczego nie chciał. Jak wiadomo, to niemożliwe! Życie toczy się dalej i trzeba sprostać jego wyzwaniom! Co więc zrobić, aby poprawić swój nastrój i samopoczucie zamiast chęci wtopienia się w szarość klimatu, architektury, przyrody i szarość tłumu na ulicy?

Jest tylko jedno sensowne wyjście: stawić jej czoła, wypowiedzieć wojnę, otaczając się jak tarczą ochronną, kolorami. Im zimniej, ciemniej, bardziej szaro – tym bardziej jaskrawymi, które nie tylko obudzą innych ludzi, ale przede wszystkim nas. Wyślą jasny sygnał naszej podświadomości o sile i energii jaka, mimo niesprzyjających warunków, jest w nas.

Żyjemy w czasach pełnych stresu, niepokoju, wyzwań i mierzenia się z uciekającą konkurencją w życiu zawodowym i prywatnym.  Prawdopodobnie właśnie dlatego poszukujemy parasola ochronnego w postaci coraz to innych, naturalnych terapii, które ukoją nasze zmysły, dadzą chwilę oddechu i stworzą dystans właściwy do rozmiaru „problemu”.

Ci, którzy po nie sięgają znają ich moc i skuteczność. Prawdopodobnie kierują się intuicją przy ich wyborze w zależności od tego, który zmysł mają najbardziej rozwinięty, czyli najbardziej wrażliwy na bodźce zewnętrzne w tej sferze. Bardzo popularne i lubiane są np. aromaterapie dla osób z wrażliwym węchem, muzykoterapie dla melomanów, światłoterapie dla osób, które cierpią na jego brak.

Jedną z takich naturalnych, choć jeszcze stosunkowo rzadko stosowanych terapii jest kolor. Jestem pewna, że ci, którzy w sposób świadomy ją zastosują, natychmiast poczują przypływ energii, wewnętrzną siłę i moc, które wypchną do kąta jesienny smutek i przygnębienie.

Na czym więc polega taka terapia? Otóż ma ona wiele wcieleń… ale wszystkie prowadzą do kolorów: widocznych z daleka, bezczelnie wyrazistych i zaczepnych.

Jeśli jesteś kobietą, możesz np. pomalować paznokcie na jaskrawoczerwony kolor (tylko wtedy, jeśli są ładne i zadbane!). Albo – jeśli jesteś szczęśliwą posiadaczką pięknych długich nóg – załóż kolorowe, bardzo wysokie szpilki, które nie tylko dodadzą Ci seksapilu, ale i też przyciągną wzrok niejednego mężczyzny. Nic w tak ekspresowym tempie nie poprawia samopoczucia jak świadomość własnej atrakcyjności. Na tle szarej, smutnej ulicy stukot kolorowych szpilek wyrwie z jesiennej zadumy każdą napotkaną osobę, dla której staniesz się inspiracją.

To samo wrażenie wywołasz zakładając kolorowy płaszcz lub szalik, które krzykną: JESTEM! I o to właśnie chodzi, żeby mieć świadomość własnego bytu – tu i teraz.

Panowie, nie bójcie się kolorów! Jeśli nawet przywiązani jesteście bardzo do swoich szarych garniturów, czy marynarek, to załóżcie do nich białą koszulę, czerwony pasek lub poszetkę, a co najmniej – kolorowe skarpetki! A ileż jest nieskończonych możliwości w kolorowych jak liście spodniach –chinosach, swetrach, kurtkach, szalikach? Prawdziwe bogactwo dobrego nastroju i nietuzinkowej osobowości w jednym. Tego nie da się przeoczyć!

I jeszcze jedno, to co najważniejsze: żyj kolorowo! Im smutniej i mroczniej – nie tylko za oknem, ale i też w duszy, tym bardziej szukaj słońca, światła i uśmiechu – w książkach, w tańcu, ćwiczeniach i aktywności fizycznej… Zacieśnij też swoje relacje z rodziną, przyjaciółmi, dawno niewidzianymi znajomymi. Wyjdź z nimi do kina (koniecznie na komedię!), do teatru, restauracji… Zaproś ich do domu, powspominajcie dawne dobre czasy, napijcie się wina, rozpalcie w kominku, przygotujcie razem coś pysznego i kolorowego do zjedzenia, np. zupę z dyni! Przekonasz się, że takie spotkania czynią cuda, wzmacniają relacje, poprawiają nie tylko nastój i samopoczucie, ale i też pokazują, że każda pora roku ma swoje uroki i piękno. Trzeba tylko umieć je zauważać i cieszyć się nimi. 

Grażyna Paturalska

Kreatorka wizerunku, stylistka, autorka  książek i audycji radiowych „Ubierz duszę” i  „Ubierz (J)Ego”