Niektórych cieszy, innych przede wszystkim zaskakuje. Odzież kolagenowa, która w 2018 roku pojawiła się w sprzedaży, wyznacza nowy kierunek tak w modzie sportowej, jak i w pielęgnacji skóry. Tylko czy naprawdę działa?

 

Rewolucyjna kolekcja kapsułowa to dzieło marki Buki specjalizującej się w luksusowych ubraniach sportowych. Peptydy kolagenowe osadzono we włóknach, dodatkowo stosując filtr UPF 50 mający chronić przed promieniowaniem ultrafioletowym. Odzież kolagenowa nie służy jednak ujędrnianiu skóry – ma ona ją raczej zmiękczać, nawilżać i chronić. Jak twierdzi w rozmowie z Huffington Post Stacy Bennett, współzałożycielka firmy Buki, kolekcja powstała, aby przekazywać korzyści nawilżające kolagenu bezpośrednio do skóry.

Jak wiadomo, kolagen tworzy „rusztowanie” dla skóry, ale czy podobnie działa on w przypadku miejscowej aplikacji? Stacy Bennett nie kryje, że odzież nie podnosi poziomu kolagenu w skórze, a jedynie zapewnia jej nawilżanie. Jak to możliwe? Otóż odzież, chociaż wykonana jest z zapewniającej wentylację tkaniny, utrzymuje wilgoć z parowania z powierzchni skóry, dzięki czemu skóra staje się bardziej miękka i elastyczna.

Dermatolodzy do kolekcji marki Buki podchodzą raczej sceptycznie. Powód? Cząsteczki kolagenu są zbyt duże, aby mogły dotrzeć do głębszych warstw skóry. Z drugiej strony, kolekcja wykorzystuje kolagen morski, uważany za najczystszą i najbezpieczniejszą formę. Ze względu na mniejszy rozmiar cząsteczki jest on wchłaniany przez skórę nieco lepiej niż kolagen bydlęcy czy świński.

Faktem jest, że nie ma żadnych dowodów potwierdzających wyższość noszenia odzieży kolagenowej nad stosowaniem kremu nawilżającego. Jeśli ktoś jednak nie ma takiego nawyku i stroni od regularnego nakładania balsamu, takie ubrania mogą być dla niego świetną alternatywą.